14 paź 2014

Rozdział 2 "Niezwykłe zdarzenie"

                         Na dźwięk tych słów zadrżało mi serce. Poczułam się dziwnie, jakby coś wewnątrz mnie się przebudziło. Stałam jak sparaliżowana przy stole przez kilka sekund, po czym odwróciłam się. Yuni stał tuż za mną, wpatrując się we mnie. Wtedy po raz pierwszy przyjrzałam się jego rysom i pięknym miodowo-złotych oczach. Zatraciłam się w jego oczach tak bardzo, że nie zwróciłam uwagi co mówię.
- Masz piękny kolor oczu.
Yuni spojrzała na mnie ze zdziwieniem, po czym uśmiechnął się i powiedział:
- Dzięki, twoje oczy także są piękne.
W tym momencie po raz pierwszy widziałam jego uśmiech Moje policzki zaczerwieniły się.
- Dziękuję.
Czułam się tak  bardzo zawstydzona, że chciałam się zapaść pod ziemię. Yuni uśmiechnął się do mnie.
- Wybacz, zawstydziłem Cię?
W tym momencie zaczęłam się cofać.
- Nie, nie ja tylko…
Trąciłam probówkę i rozlałam jej zawartość na podłogę. Probówka rozbiła się, a kawałki szkła porozrzucały się po podłodze. Zaczęłam je zbierać tak szybko, że jeden z kawałków skaleczył mnie w palec. Krew płynęła bardzo silnie. Yuni podszedł do mnie, chwycił moją rękę, wyssał nadmiar cieknącej krwi po czym wyciągnął chusteczkę, oderwał kawałek i owinął nim mój palec. Spojrzałam na niego i w tym samym momencie, przez kilka sekund widziałam las i dziwną postać w długich białych włosach i tym samym kolorze oczu. Opuściłam wzrok, a obraz zniknął, po czym  poczułam jakbym już kiedyś to widziała. Kręciło mi się w głowie. Oczy same mi się zamykały. Zemdlałam.
                Wtedy do klasy wrócił Pan Naga. Spojrzał na Yuni’ego siedzącego na podłodze  i trzymającego mnie w ramionach.
- Co się stało? – zapytał.
- Kokoro rozbiła probówkę.
Pan Naga spojrzał na plamę substancji niedaleko stołu, przy którym byliśmy.
- Czy dotykała rozbitej probówki?
- Tak. Przecięła się kawałkiem szkła.
- Niedobrze.
Profesor spojrzał na mnie z niepokojem.
- Jeśli ta substancja dostanie się do krwi może wywołać szok anafilaktyczny u alergików. Trzeba ją zabrać do skrzydła szpitalnego. Szybko!
Yuni wziął mnie na ręce i szedł za nauczycielem do pielęgniarki. Położył mnie na łóżku a pielęgniarka podłączyła kroplówkę, aby wypłukać substancję z krwi.
                Po godzinie ocknęłam się. Otworzyłam oczy. Leżałam w jednej z sal szkolnego skrzydła szpitalnego.
- Nareszcie! Obudziła się! – krzyknął Yuni.
- Jak się czujesz? – zapytał nauczyciel.
Przez cały czas profesor i Yuni siedzieli przy moim łóżku.
- Co się stało? – zapytałam.
- Nie pamiętasz?
- Pamiętam, że skaleczyłam się w palec, a później…
Przypomniałam sobie postać w długich białych włosach i miodowo-złotych oczach, jednak teraz zauważyłam białe psie uszy na jego głowie.
- Później zemdlałaś. – odpowiedział profesor. – Do twojej krwi dostała się tylko niewielka ilość alergenu, który był w probówce. Miałaś dużo szczęścia.
Spojrzałam na Yuni’ego. Przecież to dzięki niemu substancja w dużej ilości nie dostał się do mojego układu krwionośnego.
- Muszę już iść. Mam jeszcze zajecia do poprowadzenia. Cieszę się, że nic ci się nie stało.
Profesor wyszedł. Zostaliśmy sami.
- Ty także idź na lekcje.
- Nie. Pan Naga prosił mnie, abym ci pomógł. Twój organizm jest osłabiony.
Spojrzałam na niego, a moja twarz zaczerwieniła się.
- Dziękuję.
Yuni uśmiechnął się.
- Odprowadzę Cię do domu.
Chwycił mnie za rękę i pomógł mi wstać. Wtedy po raz kolejny ujrzałam tę dziwną postać.
- Nic ci nie jest?
- Nie, tylko zakręciło mi się w głowie. Już mi lepiej.
                Wyszliśmy ze skrzydła szpitalnego. Zabraliśmy książki i skierowaliśmy się do wyjścia.
- A co z zajęciami? Mamy jeszcze lekcje!
Yuni spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Nie martw się! Pan Naga poszedł do dyrektora, a on zwolnił nas z zajęć. Dzisiaj odpocznij. Twój organizm potrzebuje siły.
Wyszliśmy na plac szkolny. Zabraliśmy mój nowy rower. Minęliśmy bramę i szliśmy prosto przed siebie.
- Gdzie mieszkasz? – zapytał Yuni.
- Mieszkam kilka ulic dalej. W domu jednorodzinnym niedaleko lasu.
Kilka minut później mijaliśmy las. Wydawał się jakiś inny. Drzewa nie rosły już tak gęsto, a liście były ciemniejsze niż za zwyczaj. Pojawiła się też ścieżka prowadząca w głąb lasu.
- Dziwne. Nie pamiętam tej ścieżki.

Nagle usłyszałam jakiś hałas dobiegający ze świątyni. Z pod drzwi wydobywało się błękitne światło. Podeszliśmy bliżej, kiedy nagle otworzyły się , a światło oślepiło nas. Drzwi zamknęły się wciągając nas do środka. 

(PRAWA AUTORSKIE TEKSTU ZASTRZEŻONE)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz