12 lut 2018

Rozdział 6 "Nowe odkrycia"

Nagle usłyszałam głośny huk za moimi placami. W tym momencie demon się zatrzymał patrząc na coś za moimi plecami. Zdziwiona odwróciłam wzrok. Za mną znajdował się krater. Podeszłam bliżej, spojrzałam do środka. To co ujrzałam zszokowało mnie.
- Yuni?
Na dnie krateru leżał obolały Yuni z nie przytomnym wzrokiem.
- Co ci się stało?
Wymamrotał jakieś słowa, których nie zrozumiałam. Stracił przytomność. Mimo to walka toczyła się dalej. Nagle usłyszałam krzyk Sango.
- Kokoro weź łuk!
-Eee? Dlaczego?
- Musisz go trafić swoją strzałą!
- Ale ja nigdy nie strzelałam z łuku!
- Dasz radę! Pośpiesz się!
Pospiesznie chwyciłam za łuk i strzały. Stanęłam na przeciwko demona.
- Dobra i co teraz?!
- Naciągni cięciwę i wyceluj w tego potwora, szybko!
Naciągnęłam łuk i wycelowałam.
- "Nie dam rady"- pomyślałam - "Nigdy nie  miałam łuku. Nie umiem z niego strzelać"
Nagle usłyszałam głosy dwóch kobiet.
-"Nie bój się. Dasz radę. Jesteś przecież naszą reinkarnacją."
Po tych słowach strzała zaczęła świecić jasnym blaskiem. Zamknęłam oczy i wypuściłam strzałę. Leciała z niewiarygodną prędkością.
       Bałam się otworzyć oczy. Myślałam, że chybię. Nagle usłyszałam ryk. Strzała ugodziła demona prosto w sam środek klatki piersiowej. Fala uderzeniowa jego ryku zniszczyła kilka chat. Otworzyłam powoli swoje oczy. Grot strzały w ciele potwora zaczął błyszczeć. Powoli zaczął opadać na ziemie. Z głośnym hukiem zaczęły się wiwaty mieszkańców wioski.
- Demon nie żyje! - krzyknęła San.
Mieszkańcy ruszyli w kierunku bestii, próbując ją wynieść z wioski poza obszar lasu.
- Naprawa potrwa kilka dni! - oznajmiła Sango.
Potwór zniszczył prawię połowę domów w wiosce. Część wieśniaków pozbywała się zwłok a reszta rozpoczęła budowę nowych chat.
       Następnego ranka chciałam się czegoś dowiedzieć o tym co wydarzyło się wczoraj. Co to za dziwne światło, którym zabłysnął grot strzały? I co się stało z Yuni'm? Te pytania nie dawały mi spokoju. Cała rodzina już kilku godzin temu wstała na równe nogi. Kobiety przygotowywały posiłek a "mężczyźni" to znaczy Miroku siedział zszokowany wpatrując się w Yuni'ego, którego nie da się ukryć bardzo to drażniło. Postanowiłam pomóc w "kuchni". Przygotowanie śniadania nie trwało długo i już po kilku minutach wszyscy zasiedli do stołu. Zapadła nie zręczna cisza. Chciałam zapytać czy nie wiedzą co się wczoraj wydarzyło jednak nie miałam odwagi. Dopiero gdy Yuni mruknął coś pod nosem postanowiłam zapytać.
- Ano... Czy wiecie może jak to się stało tzn.... Dlaczego komenda zadziałała na Yuni'ego i strzała zaczęła błyszczeć?
Nie dostałam szybkiej odpowiedzi.
- To przez naszyjnik który ma na szyi. - odezwał się Miroku odkładając kubek z herbatą, którą siorbał kilka sekund temu.
- Naszyjnik? Chodzi o te dziwne koraliki?
- Stworzyła go 70 lat temu kapłanka tej wioski odpowiedzialna za ochronę klejnotu Shikon no Tama. - wyjaśniła Sango.
- "W tej starej świątyni obok mojego domu znajdował się Shikon no Tama?" - pytałam siebie w myślach.
Spojrzałam na Yuni'ego zszokowanego tymi informacjami. Po chwili zdawał się jednak zdenerwowany.
- Yuni? - spytałam.
- Jak to możliwe, że jesteśmy inkarnacjami osób sprzed ... lat?! - krzyknął wstając na równe nogi.
- Być może ma to z wiązek z waszymi rodzinami. - odparła Sango. - Rodzina Kagome opiekowała się świątynią i Goshinboku, świętym drzewem poza czasem.
- Poza czasem? To znaczy, że to drzewo ma wpływ na czas?
- I tak i nie. Na Goshinboku nie ma wpływu czas on żyję swoim rytmem, jednak dziwnym trafem studnia, z którego drewna jest zrobiona posiada właściwości przenoszenia w czasie. Co dziwne nie każdy może przez nią przejść.
- Tę zdolność posiadali tylko Kagome dzięki Shikon no Tama i InuYasha. - dodał Miroku.
- Więc jak to możliwe, że się tu znaleźliśmy? Przecież Shikon no Tama został zniszczony?
- Tego jednak nie wiemy.
Yuni wstał zdenerwowany, wymamrotał coś pod nosem i wyszedł.
- Zobaczę co z nim. - zaproponowałam i szybko opuściłam chatę.
W wiosce ludzie już kończyli naprawy swoich domów po wczorajszej bitwie. Nigdzie nie mogłam znaleźć Yuni'ego. Ruszyłam w głąb wioski.
- Gdzie on się podział? Wyparował? A może sam wrócił do domu?
       Nagle zobaczyłam go siedzącego pod drzewem po drugiej stronie małej rzeczki oddzielającej wioskę od polany przed lasem. Siedział smutny i zamyślony, jakby kogoś wspominał. Podeszłam do niego.
- Hej!
- Czego chcesz?!
- Nie musisz być dla mnie taki nie miły. Co ci się stało? W szkole byłeś zupełnie inny.
Odwrócił wzrok. Złapałam go za jego białe włosy opadające na ramiona.
- Dlaczego jesteś dla mnie nie miły?! To przez to co usłyszałeś?!
Złapał mnie za rękę, która puściła jego włosy. Przesunął ją przed siebie i zbliżył się do mojej twarzy. Moje serce waliło mi jak szalone.
- "Co się dzieje?" - pomyślałam. - "Co on zamierza zrobić?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz