Nagle usłyszałam głośny huk za moimi placami. W tym momencie
demon się zatrzymał patrząc na coś za moimi plecami. Zdziwiona odwróciłam
wzrok. Za mną znajdował się krater. Podeszłam bliżej, spojrzałam do środka. To
co ujrzałam zszokowało mnie.
- Yuni?
Na dnie
krateru leżał obolały Yuni z nie przytomnym wzrokiem.
- Co ci się
stało?
Wymamrotał
jakieś słowa, których nie zrozumiałam. Stracił przytomność. Mimo to walka
toczyła się dalej. Nagle usłyszałam krzyk Sango.
- Kokoro weź
łuk!
-Eee? Dlaczego?
- Musisz go
trafić swoją strzałą!
- Ale ja nigdy
nie strzelałam z łuku!
- Dasz radę!
Pośpiesz się!
Pospiesznie
chwyciłam za łuk i strzały. Stanęłam na przeciwko demona.
- Dobra i co
teraz?!
- Naciągni cięciwę
i wyceluj w tego potwora, szybko!
Naciągnęłam
łuk i wycelowałam.
- "Nie
dam rady"- pomyślałam - "Nigdy nie
miałam łuku. Nie umiem z niego strzelać"
Nagle usłyszałam
głosy dwóch kobiet.
-"Nie bój
się. Dasz radę. Jesteś przecież naszą reinkarnacją."
Po tych
słowach strzała zaczęła świecić jasnym blaskiem. Zamknęłam oczy i wypuściłam
strzałę. Leciała z niewiarygodną prędkością.
Bałam się otworzyć oczy. Myślałam, że
chybię. Nagle usłyszałam ryk. Strzała ugodziła demona prosto w sam środek
klatki piersiowej. Fala uderzeniowa jego ryku zniszczyła kilka chat. Otworzyłam
powoli swoje oczy. Grot strzały w ciele potwora zaczął błyszczeć. Powoli zaczął
opadać na ziemie. Z głośnym hukiem zaczęły się wiwaty mieszkańców wioski.
- Demon nie
żyje! - krzyknęła San.
Mieszkańcy
ruszyli w kierunku bestii, próbując ją wynieść z wioski poza obszar lasu.
- Naprawa
potrwa kilka dni! - oznajmiła Sango.
Potwór
zniszczył prawię połowę domów w wiosce. Część wieśniaków pozbywała się zwłok a
reszta rozpoczęła budowę nowych chat.
Następnego ranka chciałam się czegoś
dowiedzieć o tym co wydarzyło się wczoraj. Co to za dziwne światło, którym
zabłysnął grot strzały? I co się stało z Yuni'm? Te pytania nie dawały mi
spokoju. Cała rodzina już kilku godzin temu wstała na równe nogi. Kobiety
przygotowywały posiłek a "mężczyźni" to znaczy Miroku siedział
zszokowany wpatrując się w Yuni'ego, którego nie da się ukryć bardzo to
drażniło. Postanowiłam pomóc w "kuchni". Przygotowanie śniadania nie
trwało długo i już po kilku minutach wszyscy zasiedli do stołu. Zapadła nie
zręczna cisza. Chciałam zapytać czy nie wiedzą co się wczoraj wydarzyło jednak
nie miałam odwagi. Dopiero gdy Yuni mruknął coś pod nosem postanowiłam zapytać.
- Ano... Czy
wiecie może jak to się stało tzn.... Dlaczego komenda zadziałała na Yuni'ego i
strzała zaczęła błyszczeć?
Nie dostałam
szybkiej odpowiedzi.
- To przez naszyjnik
który ma na szyi. - odezwał się Miroku odkładając kubek z herbatą, którą siorbał
kilka sekund temu.
- Naszyjnik?
Chodzi o te dziwne koraliki?
- Stworzyła go
70 lat temu kapłanka tej wioski odpowiedzialna za ochronę klejnotu Shikon no
Tama. - wyjaśniła Sango.
- "W tej
starej świątyni obok mojego domu znajdował się Shikon no Tama?" - pytałam
siebie w myślach.
Spojrzałam na
Yuni'ego zszokowanego tymi informacjami. Po chwili zdawał się jednak
zdenerwowany.
- Yuni? -
spytałam.
- Jak to
możliwe, że jesteśmy inkarnacjami osób sprzed ... lat?! - krzyknął wstając na
równe nogi.
- Być może ma
to z wiązek z waszymi rodzinami. - odparła Sango. - Rodzina Kagome opiekowała
się świątynią i Goshinboku, świętym drzewem poza czasem.
- Poza czasem?
To znaczy, że to drzewo ma wpływ na czas?
- I tak i nie.
Na Goshinboku nie ma wpływu czas on żyję swoim rytmem, jednak dziwnym trafem
studnia, z którego drewna jest zrobiona posiada właściwości przenoszenia w
czasie. Co dziwne nie każdy może przez nią przejść.
- Tę zdolność
posiadali tylko Kagome dzięki Shikon no Tama i InuYasha. - dodał Miroku.
- Więc jak to
możliwe, że się tu znaleźliśmy? Przecież Shikon no Tama został zniszczony?
- Tego jednak
nie wiemy.
Yuni wstał zdenerwowany,
wymamrotał coś pod nosem i wyszedł.
- Zobaczę co z
nim. - zaproponowałam i szybko opuściłam chatę.
W wiosce
ludzie już kończyli naprawy swoich domów po wczorajszej bitwie. Nigdzie nie
mogłam znaleźć Yuni'ego. Ruszyłam w głąb wioski.
- Gdzie on się
podział? Wyparował? A może sam wrócił do domu?
Nagle zobaczyłam go siedzącego pod
drzewem po drugiej stronie małej rzeczki oddzielającej wioskę od polany przed
lasem. Siedział smutny i zamyślony, jakby kogoś wspominał. Podeszłam do niego.
- Hej!
- Czego
chcesz?!
- Nie musisz
być dla mnie taki nie miły. Co ci się stało? W szkole byłeś zupełnie inny.
Odwrócił
wzrok. Złapałam go za jego białe włosy opadające na ramiona.
- Dlaczego
jesteś dla mnie nie miły?! To przez to co usłyszałeś?!
Złapał mnie za
rękę, która puściła jego włosy. Przesunął ją przed siebie i zbliżył się do
mojej twarzy. Moje serce waliło mi jak szalone.
- "Co się dzieje?" - pomyślałam. - "Co
on zamierza zrobić?"